Grubą i bardzo ciężką książkę Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę można śmiało nazwać biografią. W kolejnych rozdziałach Małgorzata Musierowicz zdradza smaczki z życia swojego i rodzinnego, na które tak bardzo czekali jej fani.
Czy postacie, które opisuje są autentyczne i czy identyfikuje się z którąś z bohaterek? Takie pytania od ponad 40 lat słyszy autorka. Okazuje się, że tak… Realia ukazane w powieściach są kawałkami z życia pani Musierowicz.
Książki – niezawodne przejście do lepszego świata
Najpiękniejsze, według mnie jest wspomnienia autorki, które przypisała Ignasiowi w Kalamburce, a dotyczy zachwytu nad dziecięcą biblioteką, do której w latach 50. zaprowadziła ją i jej brata (wybitnego Stanisława Barańczaka) – mama.
„Biblioteka była już, na szczęście , otwarta, więc Ignaś wkroczył do niej z uczuciem człowieka, który prosto z mroźnej nocy wchodzi do jasnej, olbrzymiej i ciepłej komnaty o tysiącach lamp”. (fragm. Kalamburki)
Autorka wyznaje, że oddała Ignasiowi swoje własne odczucia. To ona, w czasach, kiedy była małą dziewczynką oniemiała z zachwytu natychmiast po pierwszym wejściu do biblioteki. Zdawało jej się, że od wszystkich książek naraz bije ciepły blask. W mnogości ciasno wyładowanych regałów było coś nieopisanie kuszącego, magnetycznego, a zarazem kojącego i napawającego pewnością oraz poczuciem bezpieczeństwa.
Początkowo byłam onieśmielona tym cudownym nadmiarem, nie wiedziałam, co mam wziąć do pierwszego czytania, ale miła pani bibliotekarka zaraz mi pomogła! I przepadłam – wspomina na łamach książki.
Odtąd spędzała tam wszystkie wolne popołudnia.
Magiczne znaczenie światła
Inną piękną wspólną przypadłość ma autorka z bohaterką Dziecka piątku, Aurelią- Geniusią. Obie lubią łowić światła.
„Śliczny był ten ogieniek w pierścionku. Poruszyła palcami, żeby odrobinę zmienił położenie. Strasznie lubiła tak łowić światło. Kusiły ją lusterka, krawędzie kieliszków, dna szklanek, skuwki długopisów i wiecznych piór”. (fragm. Dziecko piątku)
Światło, a dokładnie to, co pozostaje w bliskich z nim relacjach, czyli szkło – fascynuje p. Musierowicz. Chodzi o ich zdolność do gromadzenia, przepuszczania i załamywania światła. Autorka nie może odżałować tego, że poznańska PWSSP nie miała pracowni szkła artystycznego. Pewnie zrobiłaby drugą specjalność, obok grafiki użytkowej. I umiałaby zaprojektować, a może nawet i wykonać: piękne okazy!
Pozostaje jej obecnie kolekcjonowanie szkiełek, butelek, które sprawia też radość!
Dzbanuszki, płyty i popielniczki w dużych ilościach przygarnę…
Skoro jesteśmy przy kolekcjonowaniu, to autorka – jest prawdziwym maniakiem w tym temacie. Zamiast kupić jedną płytę Mozarta, kupuje wszystkie jego utwory, i to w różnych wykonaniach. Podobno w tym przypadku popada w jakiś rodzaj obsesji. Wydaje się, że owo kolekcjonowanie wynika z praktycznej potrzeby kontynuacji, dopełniania, a może z nawyku zaprowadzania logicznego porządku? Dlatego kolekcjonowanie przez jedną z bohaterek książki – Pulpecję Borejko popielniczek jest dla niej działaniem całkowicie zrozumiałym. Do niej należą też dzbanuszki do śmietanki, których kolekcję widzimy w Tygrysie i Róży.
Balkonowe smuteczki
Musierowicz kocha też balkony i tak jak Gabrysia w książce Nutria i Nerwus spędzała na nim upalne noce, zamartwiając się nad przyszłość swojego małego synka. Musierowicz przyznaje, że przypisała bohaterce wiele swoich myśli i lęków. Ten sam balkon posłużył też rodzinie państwa Żaków. W Szóstej klepce ta ich prostokątna donica, w której rosło drzewko-samosiejka, jest wzięta z rzeczywistości. Drzewko też. Balkon autorki był namiastką ogródka, o którym marzyła.
Ze wszystkich łakoci…
… najbardziej lubię boczek! Tak mawiał dziadek Małgorzaty Musierowicz. Miał sporo takich rytualnych powiedzonek, które uwielbiała cała rodzina. Bez wahania włożyła te słowa w usta dziadka z Szóstej klepki. Książka jest wręcz nafaszerowana domowymi powiedzonkami dziadka, ale też autorki i jej brata. Chodzi o zwrot „li i jedynie”. Usłyszeli je z ust któregoś z nadętych polityków i okraszali nim niemal każde ważniejsze zdanie, póki im mama nie zabroniła, wołając, że w końcu oszaleje!
W tej międzypokoleniowej książce znajdziecie wszystko, czego nie wiedzieliście o Jeżycjadzie. Ja na przykład marzyłam, by dowiedzieć się jak wyglądał Ignacy Borejko w wieku dziecięcym i skąd się wziął kultowy serwis Nowakowskich. I już wiem! Książka pełna jest też zdjęć, nigdy dotąd niepublikowanych ilustracji, ciekawostek i ulubionych cytatów p. Musierowicz.
Niektóre postacie i sytuacje z Jeżycjady powstały dzięki emocjom, przeżyciom i oczywiście fantazji autorki. Czy zresztą mogło być inaczej? To chyba nie możliwe, bo jak pisze we wstępie do Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę : wszystko, cokolwiek człowiek tworzy, nieodmiennie musi wyrastać z tej gleby, z której on sam wyrósł.
Proste!