Całe życie udawała, że jest normalna. Pomagały jej w tym prochy.

foto: wikipedia

Zaczęła pisać wiersze, gdy miała dziesięć lat. W swojej twórczości wyprzedziła idee ruchów feministycznych, nawołując kobiety do wyzwolenia się z narzuconych im ról społecznych. A w jej życiu szczęście nieustannie mieszało się ze smutkiem, pragnienie zmian ze stagnacją, a trzeźwość myśli z narastającym szaleństwem. O kim mowa? O duńskiej poetce i prozaiczce Tove Ditlevsen.

Jej Trylogia kopenhaska, w końcu trafia w ręce polskiego czytelnika (wyd. Czarne, 2021 rok). W podzielonej na trzy części książce urodzona przed wojną autorka opisuje kolejne etapy swojego burzliwego życia – d­zieciństwo spędzone w ubogiej rodzinie w kopenhaskiej dzielnicy robotniczej, młodość wypełnioną pierwszymi próbami literackimi i miłosnymi tęsknotami oraz dorosłość naznaczoną nieudanymi związkami i głębokim uzależnieniem od opiatów. W opisach różnorodności kobiecego doświadczenia Ditlevsen jest bezkompromisowo szczera, a jednocześnie nieuchwytna, jakby pomimo wielkiego talentu nie mogła uwierzyć, że kilka słów zapisanych na kartce wystarczy, by przekazać prawdę o własnym życiu.

Wiem, że to straszne nie być normalnym, i sama muszę się męczyć z udawaniem, że jestem normalna – pisze nastoletnia Tove.

Twórczość pisarki w znacznym stopniu oparta jest na przeżyciach związanych z  dorastaniem. A w szczególności  na trudnych relacjach z rodziną, które pozostawiły piętno na jej dorosłym życiu. Przyjrzyjmy się, co  takiego w skrócie się w nim wydarzyło, że już jako dorosła pisarka składała się całkowicie ze wspomnień z młodości. Przede wszystkim był to czas, kiedy prawie zawsze była smutna.

Wiatr hulający na ulicy przenikał chłodem moje długie chude ciało, na które świat patrzył z dezaprobatą.

Pisanie tłumiło rozpacz w jej sercu

Szczerość i łatwość, z jaką Tove pisze o swoim dojrzewaniu i emocjach jest niesamowita. Pomijając fakt, jak dobrze je pamięta, to wiadomo, że pisarze mają solidną wyobraźnię. Pisze o nich tak, jakby odczuwała je przed chwilą. Oczywiście wspomnienia dotyczą jej twórczości i braku wiary w siebie. Kiedy czytała swoje pierwsze wiersze rodzinie: śmieli się jej w twarz i kpili z niej. Pisarka podkreśla jednak, że musiała je pisać:

Bo one tłumią żal i tęsknotę rozsadzające mi serce.

W ogóle ciepła to raczej nie zaznała w dzieciństwie, a ze swoimi lękami musiała walczyć sama i nie wolno jej było pokazać ich rodzicom. Musiała mieć twarz pokerzysty, nawet, gdy jako mała dziewczynka w nocy się czegoś bardzo bała. Pisze, że słowa, jakie kierowała do niej matka, spowodowały, że przestała ona cokolwiek dla niej znaczyć. Rodzicielka musiała to czuć, bo z jej oczu biła zimna wrogość.

Nigdy mnie nie biła, gdy moja dusza była tak poruszona, ale też się do mnie nie odzywała. Od tej pory aż do następnego poranka blisko siebie przebywały jedynie nasze ciała. Mimo ciasnoty unikały jednak nawet najlżejszego dotyku.

Ojciec też nie należał do najmilszych postaci. Wspominając, porównuje go do czarnego i starego kaflowego pieca. Pisarka doskonale znaje sobie sprawę jaką pozycje społeczną ma jej tata, z samego faktu, że jest mężczyzną.

Ojciec ma pewne prawa, ponieważ jest mężczyzną i utrzymuje nas wszystkich. Matka musi się z tym pogodzić, lecz nie robi tego bez protestów.

Mała Tove często słyszy, że chłopcy są dumą, natomiast dziewczynki mają tylko wyjść za mąż i mieć dzieci. Te wszystkie opinie, aż w niej kipią. Upust swoim emocją daje tylko w nocy. Usiłuje wtedy krzyczeć, lecz wychodzi jej tylko słaby szept, a gdy wreszcie wydobywa się krzyk, to ona i całe łóżko są mokre od potu. Ponieważ śpi w łóżku z rodzicami (z tego powodu bardzo szybko dowiaduje się skąd się biorą dzieci), ojciec mówi do niej:

„To był tylko zły sen – mówi – mnie też bardzo dręczyły w dzieciństwie. Ale to były inne czasy”. Przygląda mi się uważnie, najwyraźniej będąc zdania, że dziecko, które ma takie dobre warunki jak ja, nie powinno mieć koszmarów. Uśmiecham się zawstydzona, przepraszająco, jakby mój krzyk był tylko głupim wymysłem.

Ja też chcę być pisarką!

Ditlevsen te słowa oznajmiła kiedyś swoje rodzinie. Nie spotkało się to z aprobatą, a wprost przeciwnie. Ojciec zmarszczył czoło i powiedział groźnie: „Nie wyobrażaj sobie za wiele! Dziewczyna nie może zostać pisarką”. Urażona i zasmucona zamknęła się w sobie, bo dodatkowo matka zaśmiewała się z tego pomysłu. Wtedy Tove postanowiła, że nigdy więcej nie zdradzi nikomu swoich marzeń, i tego postanowienia trzymała się przez całe dzieciństwo.

Kiedyś zapiszę wszystkie płynące przeze mnie słowa. Kiedyś inni ludzie będą je czytać w książce i dziwić się, że dziewczyna może jednak zostać pisarką.

Wrażliwców tu nie chcemy!

Na szczęście w dzisiejszych czasach nadwrażliwe dzieci są normalnie traktowane, a czasem nawet są pod kloszem rodziny czy nauczycieli. Mała Tove nie miała okazji poznać takiego podejścia. W trakcie śpiewania piosenek zawsze czuła się szczęśliwa i wzruszona, że zdarzało jej się nawet wybuchać płaczem z tego powodu.

Wszystkie dzieciaki zaczęły się śmiać tak samo, jak śmieją się matka i Edvin, kiedy moja „dziwaczność” 26 przyprawia mnie o łzy.

Miała świadomość, jak bardzo dzieciństwo wpływa na nasze życie. Pisała, że z  dzieciństwa nie można się wydostać, bo ono przykleja się do człowieka jak zapach. Każde pachnie inaczej.

Stoisz i rozmawiasz z inną dziewczynką, której dzieciństwo pachnie popiołem i węglem, a ona nagle odsuwa się o krok, bo poczuła okropny smród dzieciństwa swojej rozmówczyni.

Tove uciekała w świat pisania. Uważała, że wiersze zasłaniają pęknięcia w  dzieciństwie jak nowa delikatna skóra pod strupem, który jeszcze całkiem nie odpadł.

Sława jest dobra dla innych, jej wystarczyło samo pisanie

Kiedy jej  brat stwierdził, że powinna spróbować sprzedać któryś ze swoich wierszy do czasopisma, nie wierzyła, że ktokolwiek zgodzi się za to zapłacić.

Pieniądze mnie zresztą nie obchodziły, gdyby tylko ktoś chciał je wydrukować, ale z  tym „kimś” nigdy nie odważyłabym się stanąć twarzą w twarz.

Wierzyła jednak, że kiedyś, gdy dorośnie, jej wiersze znajdą się w prawdziwej książce, ale nie wiedziałam, jak miałoby do tego dojść. Wciąż pamiętała słowa ojca, który rzucił jej w twarz: dziewczyna nie może zostać pisarką. Dlatego Tove wystarczało samo pisanie wierszy. Nie spieszyło jej się z pokazywaniem ich światu, który na razie miał dla nich jedynie śmiech i oburzenie

Ostatnie buty w dzieciństwie

Ostatnia wiosna jej dzieciństwa jest też zimna i  wietrzna.

Ma smak kurzu, a zapach bolesnego rozstania i zmiany.

Wszystko w tym czasie wywierało na nią głębokie, niezatarte wrażenie i wydawało jej się, że będzie przez całe życie pamiętać nawet najbardziej obojętne uwagi. Kiedy idzie z matką kupić buty do konfirmacji, matka mówi przy ekspedientce: „To już będą ostatnie buty, jakie ci podarujemy”. Te słowa otwierają przede nią straszną perspektywę na przyszłość, bo nie wie, jak da sobie radę z utrzymaniem samej siebie. Pantofelki są brokatowe i kosztują dziewięć koron. Mają wysokie obcasy, ale kiedy okazuje się, że nie potrafi w nich chodzić bez zginania nóg w kostkach, ojciec odrąbuje kawałki obcasów siekierą…

————-

W Trylogii kopenhaskiej Ditlevsen stworzyła przejmującą opowieść o awansie społecznym, porzuceniu własnych korzeni i miłości pełnej poświęceń, na podstawie własnych doświadczeń. Pisarka zmagała się z uzależnieniem od leków przez całe dorosłe życie. Popełniła samobójstwo w wielu 45 lat.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: