Po 80 latach odnalazł Dzwon ukryty przed Niemcami

foto: Jerzy Grysztar (Pan Lesław stoi z mapą)

Obok Pustelni św. Jana z Dukli na górze Zaśpit, w akcji zorganizowanej przez Lesława Wilka z Prywatnego Muzeum Podkarpackich Pól Bitewnych niezwykłego odkrycia dokonał członek biorącego w nim udział Stowarzyszenia Eksploracyjno-Historycznego „Galicja”. Odnaleziono dzwon z pustelnianej dzwonnicy, który został zakopany w ziemi 80 lat temu w czasie niemieckiej okupacji. Jak to się udało pytam Lesława Wilka: inicjatora i koordynatora poszukiwań.

Krótkie wprowadzenie:

Dzwon był jednym z trzech dzwonów jubileuszowych z pustelnianej dzwonnicy. Wybudowano ją po lewej stronie kościółka w 1933 r. z okazji jubileuszu 200-lecia beatyfikacji Jana z Dukli. Budowla miała stalową konstrukcję, każdy z zawieszonych na niej dzwonów był
innej wielkości. Każdy z nich miał inne brzmienie, natomiast wszystkie razem wydawały harmonijne głosy płynące po górach i dolinach Przełęczy Dukielskiej.

Jak wpadł pan na trop ukrytego dzwonu?  

Lesław Wilk: Rok przed pandemią spotkałem znajomą, która opowiedziała mi, że jej ojciec był świadkiem rozmowy swojego taty z zakonnikiem, który ukrył ponad 80 lat temu dzwon na terenie pustelni świętego Jana z Dukli (patrona). Zakonnik, który go ukrył nie potrafił odnaleźć miejsca ukrycia dzwonu. Ta historia tak mnie zaciekawiła, że postanowiłem rozpocząć poszukiwania.

Może pan trochę przybliżyć tą historię?

Przez blisko 80 lat depozytariuszem pamięci o dzwonie, ukrytym w tym miejscu w czasie „IV rozbioru Polski” był Stanisław mieszkaniec pobliskiej Lipowicy. Jego ojciec jeszcze przed wybuchem II wojny światowej pracował na pustelni i zaprzyjaźnił się z Józefam Ubasem, późniejszym bratem Pawłem, który pełnił tam obowiązki opiekuna i stróża tamtejszego kościółka. W czasie okupacji niemieckiej ustały jego kontakty z Pustelnią. Na nowo odżyły dopiero po przejściu frontu. Pomagał Pustelnikowi przy renowacji terenu, który po wojnie zmienił swój pierwotny stan. Trwało to przez wiele miesięcy… Ojciec zabierał swojego syna: wspomnianego Stanisława na Pustelnię już od jego najwcześniejszego dzieciństwa. Mimowolnie przysłuchiwał się rozmowom ojca i zakonnika. Obaj darzyli siebie pełnym zaufaniem, które ugruntowała ich ponad dziesięcioletnia znajomość. Mały Stanisław stał się więc jego naturalnym beneficjentem, w tym informacji o zakopanym dzwonie.

Jakie wspomnienia zapamiętał szczególnie?


W pamięci szczególnie mocno zapadły mu zwierzenia brata Pawła, w których odkrył przed ojcem swoją gehennę. Po wojnie był on prześladowany przez Urząd Bezpieczeństwa. W okolicy Pustelni, prawie do połowy lat 50-tych XX wieku ukrywali się byli żołnierze AK.  Ubecy podejrzewając go o ich wspieranie, pojawiali się na pustelni co pewien czas i zupełnie niespodziewane. Ich wizyty następowały zawsze w okolicznościach, kiedy oprócz zakonnika nikogo tam nie było. Ten fakt może świadczyć o tym, świadczy, że mieli „aktualną” wiedzę na skutek systematycznej obserwacji pustelni. Spotkania z nimi prawie zawsze kończyły się dla zakonnika pobiciem.

Patrząc z perspektywy, gdzie odnaleźliście dzwon, dobrze pan od początku wyrokował, gdzie mógł być on zakopany?

Myśląc o miejscu ukrycia, starałem się wejść w skórę zakonnika. Okazało się, że moja logika całkowicie się rozminęła z miejscem, gdzie go odnaleziono. Zakładałem, że świadomy zagrożenia związanego z tym, że Niemcy mogą chcieć zarekwirować dzwon zakonnik ukryje go daleko, daleko… od swojej pustelni. Planowałem przeszukać 50 hektarów lasów, które są w okolicy. Zaprosiłem do akcji 40 ludzi z wykrawaczami, czyli potężną armię poszukiwaczy. Po godzinie akcji udało się natrafić na dzwon, który został ukryty w miejscu, o którym zupełnie nie pomyślałem. Bardzo blisko dzwonnicy, która położona jest na wzniesieniu. Dosłownie 11 metrów od niej.

foto: Grysztar Jerzy

Dzwon ważył około 150 kilogramów, chyba zakonnik nie był w stanie samo go ukryć?

Liczę, że jakiś 4 mężczyzn musiało mu pomagać. Zapewne byli to mężczyźni z pobliskich wiosek, których darzył pełnym zaufaniem. Dzwon został ukryty w 1941 roku, gdy Niemcy ogłosili rekwizycję dzwonów na teranie całej generalnej guberni. Mam nawet taki dokument, z którego wynika, że proboszczowie kościołów oraz przeorzy i ojcowie klasztorów mieli zgłosić, jakie dzwony posiadają. Mieli tylko 48 godzin na przekazanie Niemcom tej informacji.

Zakonnik może zapomniał, gdzie ukrył dzwon z powodu długotrwałych działań wojennych, do których doszło w okolicy Dukli.  

Pustelnik przyznał się ojcu Stanisława, że już kilkukrotnie podejmował próbę samodzielnego odszukania miejsca, w którym zakopał dzwon. Wszystkie starania zakończyły się jednak fiaskiem. To, że bratu Pawłowi nie udało się odnaleźć miejsca, w którym około dekady wcześniej ukrył dzwon, mogło wynikać z dużych zmian, które zaszły w otoczeniu Pustelni. W przeważającej mierze spowodowały je działania wojenne. W międzyczasie podrósł także drzewostan, szczególnie iglasty młodnik, który zasadzono kilka lat przed wybuchem wojny w jej sąsiedztwie. Drzewa osiągnęły kilkunastometrową wysokość i mocno zmieniły krajobraz.
Zapisane w pamięci chowającego ewentualne punkty odniesienia schowka mogły z tych przyczyn zniknąć lub ulec zatarciu.

O Przełęcz Dukielską zawsze toczyły się krwawe batalie. Dlaczego?

Jest ona najniższą przełęczą na terenie Karpat. To miejsce strategiczne, o które toczono mordercze walki: tak samo było w czasie drugiej wojny światowej. Nasycenie wojsk było ogromne. Wojna pochłonęła wiele cywilnych ofiar, a zabudowy zrównano z ziemią. Już po przejściu frontu ludność pochodzenia łemkowskiego  wysiedlono.

Mówi się, że Łemkowie współpracowali z okupantem niemieckim.

Opowiem taką historię. W dwusetną rocznicę Beatyfikacji św. Jana z Dukli zostały ufundowane dzwony, w tym jeden z tych ostatnio odnalezionych. Zostały one poświęcone w czasie uroczystej sumy,  a przed nią było nabożeństwo odprawiane na terenie pustelni św. Jana przez księdza grecko-katolickiego z miejscowości Pielgrzymka, w którym uczestniczyli właśnie wierni obrządku wschodniego, czyli Łemkowie. Święty Jan z Dukli był też ich patronem. To były czasy, gdy nacje: Polska, Ruś i Litwa żyli jak bracia, którzy przez zabory i siły zewnętrzne stali się wrogami.

Pustelnia św. Jana. foto: Marian Zając

Skąd u pana takie zainteresowanie historią?

Moja mama prowadziła kiedyś bibliotekę, kiedy spotkała koleżankę, która po niej ją przejęła, powiedziała jej ona: twój Leszek przeczytał już wszystkie wojenne książki, które są u nas dostępne. Miałem wtedy 12 lat. To, co wyczytywałem w nich było całkowicie odmienne, niż to o czym mówiło się w naszej rodzinie. Już jako dziecko podsłuchiwałem rozmowy swoich starszych krewniaków, których okazją do spotkań były najczęściej wesela lub pogrzeby rodzinne. Tych rodzinnych, wojennych historii było bardzo wiele. Dziadek był 7 lat na froncie (I wojna światowa i wojna polsko-bolszewicka, ale „wyzwolenia” przez Armię Czerwoną już nie przeżył), mąż babci siostry był kawalerem orderu Virtuti Militari, kuzyn babci był współtwórcą jednego z największych na Podkarpaciu zaplecza Armii Krajowej w Łękach Dukielskich, w szeregach Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich byli wszyscy 4 bracia babci, oraz kilku innych naszych krewnych.

Współtworzył pan też Prywatne Muzeum Podkarpackich Pól Bitewnych. Macie w swoich kolekcjach niesamowite zbiory!

Mamy dziesiątki przedmiotów, których nie można zobaczyć nigdzie indziej w krajowych muzeach. Niemiecki pojazd sdkfz 2 Kettenkraftrad , drewniane tablice z bramy niemieckiego obozu pracy przymusowej w Szebniach oraz sowieckiej Komendantury tajnego kontrwywiadu wojskowego „smiersza”. Posiadamy suknię ślubną ze spadochronu zrzutowego, z największego na Podkarpaciu zrzutu dla Armii Krajowej, który miał miejsce około 20 kilometrów od Krosna. Z tego samego zrzutu mamy w zbiorach pistolet maszynowy UD-42, który mają tylko 3 muzea w Polsce. W ekspozycji muzealnej posiadamy 13 postaci i półpostaci żołnierzy wojsk walczących na Podkarpaciu w czasie I i II wojny światowej w oryginalnym umundurowaniu, oporządzeniu i z pełnym uzbrojeniem. Wśród nich jest żołnierz pierwszego na Podkarpaciu oddziału partyzanckiego NOW-AK OP-11, częściowo umundurowanego i uzbrojonego w broń zrzutową, w spodniach i butach zdobytych na granatowej policji (przekazała je do muzeum wnuczka partyzanta), z czapką zimową Polskiej Policji Państwowej. Taki sam wzór nosił major Jan Piwnik „Ponury”, słynny cichociemny i dowódca zgrupowania świętokrzyskiego. To tylko niektóre z naszych skarbów.

Foto: Lesław Wilk

Dlaczego tak ważna jest dla pana historia?

Warto jest wrócić do przeszłości, aby zrozumieć teraźniejszość i nie dać się zmanipulować w przyszłości. Życie w pokoju, a nie w czasach wojny to wielkie dobrodziejstwo. Wartość sama w sobie. Pokój trzeba cenić! Przekłada się to na zwiedzających. Kiedy oprowadzam rodziny to błyskawicznie zauważam, jakie relacje panują między nimi tuż po wejściu do muzeum. Nie zawsze są one pozytywne. Wizyta w Muzeum uświadamia im, że nie warto żyć w sporach i tak jak mawiał ksiądz Jan Twardowski: trzeba śpieszyć się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą.

Opis odnalezionego dzwonu:

U góry wieńczy go 6-ramienna korona, bez zdobień. Poniżej „chełmu” zdobi go ornament z gałązek akantu łączonych z rokajem. Na przednim płaszczu posiada wizerunek Świętego Franciszka z inskrypcją: „ŚW. FRANCISZKU MÓDL SIĘ ZA NAMI”, a na tylnym: „W 200-TNĄ ROCZNICĘ BEATYFIKACJI R.1933 OFIARUJĄ BŁ. JANOWI Z DUKLI ŚLĄZACY I WIELKOPOLANIE”. Wykonano go prawdopodobnie z brązu ludwisarskiego (78% miedzi i ok. 22 % cyny). Posiadał srebrzystą, ochronną powłokę zabezpieczającą go przed korozją.
Serce dzwonu odnaleziono w pobliskim domu rekolekcyjnym, w którym było ono przechowywane od czasu jego ukrycia (wiedzę o nim posiadali przebywający na Pustelni zakonnicy z klasztoru w Dukli)

foto: Jerzy Grysztar
Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: