Polka o życiu w Nowym Jorku

Jak znalazłaś się w Nowym Jorku?

Magdalena Żelazowska: Do Nowego Jorku sprowadziły mnie sprawy zawodowe,  mieszkam tu od 3 lat. Na początku w ogóle nie planowałam przeprowadzki, ale jak już się pojawiła taka okazja to stwierdziłam, że teraz albo nigdy! Dużo podróżowałam po świecie, ale w Stanach wcześniej nigdy nie byłam, a NY nie był na miastem, o którym marzyłam. Wyjeżdżałam z nastawieniem, że jeśli mi się nie spodoba, spędzę w nim pół roku i wrócę, ale jakoś nie mogę…

O Nowym Jorku nakręcono setki filmów, napisano tysiące książek, opublikowano dziesiątki tysięcy artykułów. Niemal wszystko, co było tam do odkrycia zostało już odkryte. Ty jednak podjęłaś się wyzwanie i napisałaś książkę  „Nowy Jork: Opowieści o mieście” (wyd. Luna, 2022 r.). Jak poznawałaś miasto?

Pokochałam je od razu! Kiedy tylko przyjechałam po prostu rzuciłam się, by je poznać! Na szczęście Nowy Jork jest dość  zwarty i kompaktowy w porównaniu na przykład do Warszawy. Manhattan jest łatwy do zwiedzania, choćby dzięki  dobremu oznakowaniuulic – idzie się wzdłuż numerów i trudno się pogubić. Lubię chodzić, więc przemierzam miasto pieszo. Rowerem  jeżdżę po Central Parku, co jest tu bardzo popularne.  

Twoje ulubione miejsca w NY?

Czytelnicy mojej książki wiedzą, że najczęściej można mnie spotkać w Bryant Parku. To uroczy, kameralny park w sercu Manhattanu, na tyłach Nowojorskiej Biblioteki Publicznej. Najbardziej lubię Nowy Jork w stylu retro – stuletnie wieżowce (w tym mój ukochany Chrysler Building), kolorowe kamieniczki oplecione schodami przeciwpożarowymi (pełno ich w Greenwich Village), sklepy ze starociami i antykwariaty, jak Argosy niedaleko Central Parku. A jak kawa, to w kawiarence Reggio niedaleko Washington Square Park.  

Co cię zaskoczyło w mieście?

Kiedy przyjechałam bałam się, że pół dnia spędzę stojąc w korkach. A okazało się, że mogę chodzić do pracy piechotą. Mieszkam i pracuję w Hoboken po stronie New Jersey, ale od Manhattanu dzieli mnie tylko jedna stacja metra. Moje życie toczy się w scenerii komedii romantycznych! Kamieniczki, kawiarenki, przy których mieszkam sprawiają, że nie czuję klimatu wielkiego miasta.

Jak wygląda twój dzień?

Rano wstaję, w kawiarni zamawiam kawę i bajgla na wynos i idę  do pracy. Pracuję w biurze, ale często umawiam się z klientami w mieście, bo dzięki temu mogę cieszyć się Nowym Jorkiem. . Jeśli nie mam takiej możliwości, to po pracy pędzę na Manhattan, który jest kopalnią świetnych miejsc.

Jakich?

Poza wspomnianymi już miejscami lubię zakupy. Ale nie takie, które kojarzymy z Piątą Aleją. Choć fascynuje mnie historia najstarszych nowojorskich domów handlowych, jak Macy’s, Saks czy Tiffany and Co., to sama rzadko mam potrzebę kupowania nowych rzeczy. Wolę szperać w second handach, tutaj zwanych thrift stores. Polecam sieć Housing Works, gdzie można znaleźć markowe ciuchy, obrazy, dekoracje i ciekawe książki. Uwielbiam też sklep Mother of Junk na Brooklynie, piszę o nim w książce. W takich miejscach liczę, że upoluję jakiś wyjątkowy, autenyczny kawałek Nowego Jorku.

A co z zakupami na co dzień?

Jedzenie kupuję w małych narożnych sklepach, tzw. corner stores. Kiedy ogarnia mnie tęsknota za polską wędliną, kaszą czy kiszonkami, jadę do polskiego zagłębia sklepów na Green Point. Nie robię tego często, bo wiem, że nie będę w NY zawsze, więc cieszę się lokalnymi smakami i przygodą, która trwa!

Nowy Jork ma też swoją ciemną stronę.

Śmieci, szczury, karaluchy są tu wszechobecne, co bardzo mnie zaskoczyło. Tego się nie pokazuje w filmach. Metro jest brudne – działa całą dobę, przez co nigdy nie jest do końca sprzątnięte.. Widać też dużo biedy i głodnych ludzi. W trakcie pandemii jest jeszcze gorzej, bo NY jest opustoszały, a ludzie potrzebujący wychodzą na ulicę. Brakuje turystów, którzy zawsze wspierali osoby bezdomne. Jest ich coraz więcej, bo przez covid wiele osób straciło pracę. W mieście robi się nieprzyjemnie, zdarza się coraz więcej rozbojów. Zawsze, gdy w Nowym Jorku dzieje się coś złego, co wybija to miasto z równowagi – jak zamachy terrorystyczne czy pandemia – trudno utrzymać porządek.

To jak w filmie „Taksówkarz”…

Tak, każdy film, który obejrzałam przed wyjazdem o NY mówi o nim prawdę i oddaje jego różne oblicza. Spotkamy tu  przestępczość i narkotyki, ale też luksus w stylu glamour jak z „Seksu w wielkim mieście”. W każdej z tych wersji jest coś prawdziwego.

Jacy są taksówkarze w NY? Ci z żółtych taksówek…

Uwielbiam rozmawiać z taksówkarzami, bo przyjechali z różnych stron świata, by zarobić lub wspomóc rodzinę. Każdy ma inną historię, inny pogląd na życie, na coś innego odkłada pieniądze. Można się od nich wiele dowiedzieć. Ukazała się nawet książka z mądrościami nowojorskich taksówkarzy z aforyzmami, w których jest dużo prawdy o mieście i jego mieszkańcach. 

Za co lubisz NY?

Za podejście do życia. Wbrew pozorom nie ma tu mowy o luzie. Nowojorczycy różnią się od reszty Amerykanów, bo są bardzo kosmopolityczni, ale też bardzo zasadniczy. Mają głębokie poczucie odpowiedzialności za swoje życie. Nie oczekują, że ktoś im coś da albo załatwi. Oni po prostu wiedzą, że są zdani na siebie. Ciężko pracują, bo muszą zapłacić krocie za mieszkania, żłobki czy ubezpieczenie medyczne. Takie podejście powoduje, że nie masz pretensji do innych ludzi i nie spodziewasz się niczego po nikim. Liczysz na siebie.

W książce piszesz, że Ameryka to kraj  wytaczania sobie za wszystko pozwów…

Już od dziecka uczą tu porządku i przestrzegania rozmaitych reguł. Tak właśnie jest w przedszkolu mojej córki. Obowiązuje milion zasad, których muszą przestrzegać dzieci i rodzice. Nauczyciele się w ten sposób chronią. Boją się, żeby ktoś nie powiedział, że czegoś nie dopilnowali. Dlatego dzieciom nie wolno przynosić przekąsek zawierających orzechy (ktoś może być na nie uczulony). Nawet maluchy muszą same korzystać z toalety, bo pomoc nauczyciela byłaby naruszeniem intymności.

O co w tym chodzi?

Znajomi wytłumaczyli mi, że Ameryka to kraj, w którym żyje wiele narodowości i każda przywiózła ze sobą swój punkt widzenia na to jak powinno się żyć. Dlatego obowiązuje tyle różnych zasad. Poza prawem federalnym każdy stan posiada własne, lokalne przepisy. Do tego dochodzą zwyczaje, niepisane reguły społecznego życia. Ameryka ma 330 milionów mieszkańców. Bez tych wszystkich norm trudno byłoby być jednym narodem amerykańskim.

Jakie zasady chcesz zabrać ze sobą do Polski?

Z codziennych zwyczajów – mówienie innym miłych rzeczy! Amerykanie tak samo chętnie, jak karcą, chwalą. Cenię ich bezpośredniość i pragmatyzm. W Polsce ciągle myślimy o tym, że inni nas oceniają. W Nowym Jorku żyje tak wielu ludzi, że takie dylematy znikają. Tu naprawdę nikogo nie obchodzi, jak wyglądasz, ile zarabiasz. Taką dobrą obojętność na pewno przywiozę ze sobą. To jest bardzo uwalniające. Drugi człowiek nie jest po to, by nas oceniać. On ma swoje życie i na nim się skupia. I co ważne… będę się więcej uśmiechać do innych!

Magdalena Żelazowska,  pisarka, dziennikarka, podróżniczka. Autorka powieści Zachłanni o pokoleniu “słoików” oraz Hotel Bankrut o kryzysie ekonomicznym. Nakładem wydawnictwa National Geographic ukazał się jej zbiór rozmów z polskimi emigrantkami pt. Rzuć to i jedź, czyli Polki na krańcach świata.
Jej artykuły ukazują się w wielu magazynach i portalach, takich jak Podróże, Poznaj Świat, WP.pl, Onet.pl, Interia.pl, Styl.pl i innych. Prowadzi blog zelazowska.pl. W 2018 r. zamieszkała w USA, jest dyrektorką Zagranicznego Biura Polskiej Organizacji Turystycznej w Nowym Jorku.
 
 
 
 
 
 
 
 
Reklama

3 myśli na temat “Polka o życiu w Nowym Jorku

Dodaj własny

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: