Jędrzej Wowro: jego jedynym narzędziem był szewski nóż

foto: wikipedia

Jędrzej Wowro (ur. 1864 r) – nie chodził do szkoły i do końca życia został analfabetą. Przez większą część życia musiał ciężko pracować w kopalniach, ale gdy stracił zdrowie – poświęcił się całkowicie swoje pasji. Rzeźbieniu w drewnie. Jego jedynym narzędziem był szewski nóż. Spod jego ręki wychodziły  drewniane ptaszki i świątki, które pokazywane były na wystawach w Paryżu i Stanach Zjednoczonych.

Jędrzej Wowro urodził się bogatej rodzinie w powiecie wadowickim. Jednak jego ojciec szybko stracił głowę, przepijał, co zarobił i wszystko stracił.. Na pocieszenie mama kupiła małemu chłopcu na odpuście składany kozik. Wtedy Jędrzej z kawałków drewna znalezionych na miedzach i w lasach, zaczął wycinać ptaszki, które go fascynowały i  które po latach towarzyszyć będą wszystkim jego świątkom. Można sobie wyobrazić, że jako malec siedział na łące, pasąc krowy i obserwował ptaki i ich gniazda, a potem rzeźbił ich drewniane odpowiedniki. Ustawiał je na drewnianych gałązkach albo podłużnych liściach.

Ojciec nigdy nie podzielał jego pasji. Jędrzej musiał kryć się, kiedy chciał rzeźbić, a chcą się skupić tylko  na twórczości – prosił kolegów, by popatrzyli na pilnowane przez niego bydło. W zamian tworzył dla nich drewniane lalki, skrzypki i fujarki. Kiedy podrósł starał się żyć ze swojej pasji – rzeźbił kapliczki i świątki, ale nie było na nie kupców, więc umieszczał je na okolicznych drzewach. Po latach pracownicy muzeów próbując zarchiwizować jego rzeźby mają z tym problem, bo znajdują się one nadal na różnych drzewach. A znalezienie ich to detektywistyczna i żmudna praca.

Próbował też sprzedawać swoje prace na różnych odpustach, ale wtedy na straganach królowały gipsowe posążki świętych, więc drewniane dzieła artysty nie miały popytu. Zniechęcony musiał znaleźć inną pracę, by mieć z czego żyć.

W wieku siedemnastu lat opuścił dom szukając pracy. Pracował w kopalniach węgla, gdzie miał wypadek. Z trudem został odratowany, wrócił do rodzinnej wsi. Ożenił się z Marią Guzek, która potrafiła czytać. Dzięki niej Wowro poznał żywoty świętych, a postacie świętych stają się częstymi tematami jego rzeźb.

Po śmierci ojca przejął gospodarstwo, ale znów był zmuszony podjąć pracę w kopalni na Śląsku. Ciągle miał jakieś wypadki, może był niezdarny lub po prostu przeznaczenie dawało o sobie znać… on miał tworzyć, do innych rzeczy był stworzony. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że w kopalni dwukrotnie został zakopany, gdy pracował na wsi – wóz przejechał mu po nodze, a w papierni – maszyna do cięcia – obcięła mu palec.

Kronikarze opisując jego wygląda pisali, że na pierwszy rzut oka wyglądał jak powsinoga, czyli raczej nie przywiązywał wagi do wyglądu.

Wygląd cały zaniedbany. Broda golona raz do roku. Nosił obwisłe wąsy. Mówił gwarą, w której krzyżowały się cechy góralszczyzny z właściwościami regionów nizinnych. Nieporadny biedaczyna w wytartym kabacie, portkach wiecznie połatanych, których guziki nie spełniały wiecznie swych życiowych funkcji.

Po kolejnym wypadku wrócił znów na wieś. Zmarła mu żona, ożenił się po raz drugi i coraz więcej czasu poświęcał rzeźbiarstwu.

W roku 1923 żona zaniosła jego rzeźby do dworu Emila Zegadłowicza, chcąc je sprzedać. Był to przełomowy moment w jego życiu. Twórczość Wowry, ale i sama postać artysty zafascynowały Zegadłowicza. Tworząc pierwszą kolekcję rzeźb Wowry, zachęcał swoich licznych gości do ich kupowania. W latach 1925-1933 Jędrzej wykonał na zamówienie Zegadłowicza dwadzieścia drzeworytów, które zostały wydane drukiem. Rzeźby artysty znalazły się na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu, oraz na wystawach światowych w Paryżu i Stanach Zjednoczonych. W roku 1935 na dożynkach Wowro wręczył osobiście prezydentowi Mościckiemu wykonaną przez siebie figurę Chrystusa Frasobliwego.

Jędrzej Wowro miał duszę prawdziwego artysty, mówił (zapis z gwarą):

Ale muszę jeszcze wam powiedzieć, że jak się zabierom, do robienia jakiegoś wizerunku, to musi być spokój taki, że ino. Nawet kura nie śmie przebiec przede mną, gdy strugom. Ani spojrzeć na mnie nikt nie może, bo zaroz po głowie mąt taki mi chodzi po głowie, że nic.

Pod koniec życia wiele chorował. Zmarł w wieku 73 lat w Gorzeniu Dolnym. Został pochowany na wadowickim cmentarzu.

Polecam posłuchać „gawędzącego” Jędrzeja Wawrę tu: https://drzeworyty.eu/wawro.html
Głosu użyczył śp. Ferdynand Kijak-Solowski, krakowski aktor i kolekcjoner.

Pisząc korzystałam z książki „Jędrzej Wowro świątkarz beskidzki. Beskidian holy skulpture maker” Anna Lewicka – Kowalska, Jacek Kubiena.

Reklama

2 myśli na temat “Jędrzej Wowro: jego jedynym narzędziem był szewski nóż

Dodaj własny

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: