
Pracują w bankach, korporacjach, ale też prowadzą własne biznesy czy żyją z ptakami drapieżnymi pod jednym dachem. Są różni, ale łączy ich jedno… chodzą boso. Wszędzie. Dlatego? Już wyjaśniają…
Piotr Nadolski: Pochodzę ze wsi. Przez pewien czas mieszkałem w mieście, ale się w nim dusiłem. Dlatego kupiłem posiadłość na wsi i przeprowadziłem się tutaj. I zacząłem spełniać wiele swoich marzeń: otwierać się na siebie i świat. Poczułem zew natury i postanowiłem zacząć chodzić boso. Z bratem założyłem się, ile wytrzymamy na śniegu. Okazało się, że 32 minuty, ale od tego momentu zacząłem codziennie chodzić na boso. Każdego dnia coraz dłużej. Przy tym morsowałem i medytowałem. Wtedy zacząłem czuć energię i poczułem pozytywne zmiany w sobie. Obecnie mijają 3 lata odkąd chodzę boso. To moja druga zima, gdzie chodzę boso wszędzie. Na początku miałem niskie poczucie wartości, wstydziłem się i myślałem, co ludzie o mnie powiedzą. Teraz mam w nosie, co myślą o mnie ludzie. Zimą zdarzyły mi się odmrożenie palców, ale szybko samo przeszło. Latem, w lesie kują szyszki, ale… dzięki temu trenuję uważność. By się nie skaleczyć skupiam się na tym, że idę, gdzie stawiam stopy. Jestem tu i teraz. Ćwiczę stopy – codziennie podnoszę nią kamienie, szyszki. To je wzmacnia. Nawet mój syn chodzi boso. Jak miał 4 miesiące, stawiałem go, nawet na golasa na śniegu. Bawiliśmy się w ten sposób, raz w tygodniu. Teraz wychodzi na 10 minut na śnieg i nie choruje.
Radosław Bon: Ze względu na chodzącą pracę, boso chodzę, gdy latem trafi się trochę wolnego. Czasami trzeba zrzucić buty i poczuć różne tekstury pod stopami. Mój pierwszy bosy spacer był w Trzebieży; byłem wtedy nastolatkiem. To było coś zupełnie innego. Tekstury też były różnorodne: piasek- chodnik-asfalt-trawa. Kolejny w Pobierowie na typowo leśnym terenie. Bosy spacer po naturalnym terenie, pozytywnie wpływa na moje samopoczucie. Ja chodzę boso tylko latem oraz zimą po śniegu. Chodząc boso jesienią, trzeba dawkować bose spacery – zaczynając od kilku minut. Jeśli ktoś chodzi boso w chłodniejszych porach roku, jego organizm, się przyzwyczaja. Ponadto, orgazm będący w ruchu produkuje ciepło.
Stefan: Chodzę boso, wtedy, gdy jest już na tyle ciepło, żeby chodzić w samym swetrze. W praktyce od kwietnia do listopada. Chodzę boso, bo lubię. Pierwszy raz wybrałem się bez butów na spacer po mieście. Był to wieczór po kinie letnim. Czułem się zaskakująco swobodnie. Nie odstraszają mnie brudne podłoża, wręcz przeciwnie, wolę chodzić po nich niż po trawie czy piasku. Najdziwniejszy komentarz, jaki usłyszałem od innych, gdy chodziłem bosko brzmiał: niektórzy to mają porrrrąbane w głowach. Ludzie reagują na mnie przede wszystkim wzrokowo. Co, których znam lepiej, czasem komentują, ale nigdy negatywnie. Chodzenie boso trochę zwiększyło moją pewność siebie.
Marysia Barefoot: Boso full time chodzę ponad 3 lata. Buty zdjęłam spontanicznie i poza kilkoma wyjątkami więcej nie założyłam. Chodzę boso bo lubię, bez ideologii i filozofii. Podczas pierwszego spaceru poczułam, że chodnik jest bardzo gorący. Czułam w sobie spokój i poczucie wolności oraz poczucie człowieczej godności. Chodzę boso wszędzie. Jeżdżę pociągami i latam samolotami. W dłuższe podróże zabieram minimalne klapki. Nawet wtedy, kiedy chodzę po chodniku i asfalcie odczuwam połączenie z Ziemią. Jako ciekawostkę mogę dodać, że wyczuwam bardzo często, kiedy gdzieś w świecie wydarza się trzęsienie ziemi. Najczęściej dość szybko znajduję potwierdzenie takiego doświadczenia.
Stałe chodzenie boso moim zdaniem zmienia czucie istnienia. To jest tak szeroki temat, że książkę można o tym napisać. Bardzo zmienia, a właściwie poszerza samoświadomość, uważność i w naturalny sposób rozwija intuicję. Wzmacnia kreatywność, uwalnia od traum i pomaga zachowaniu spokoju wewnętrznego. Najdziwniejszy komentarz, jaki usłyszałam od innych brzmiał: czy chodzę boso w ramach pokuty? Podobny klimat mnie spotkał, kiedy pan na mój bosy widok wyrecytował: Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy. Ludzie z reguły nie zauważają, że chodzę boso. Inni zwyczajnie pytają, czy nie jest mi zimno, albo dlaczego nie noszę butów. Incydentalnie padają pytania, czy nie potrzebuję pomocy. Od kiedy chodzę boso zdecydowanie mniej choruję i wręcz obserwuję poprawę stanu zdrowia. Chodzenie full time barefoot przyniosło mi zmianę świadomości. Takie doświadczenie jest jak ponowne narodziny do życia w prawdzie o sobie.
Bartosz Klimaszewski:
Chodzę boso cały czas, nawet w zimie. Kilka razy miałem na nogach japonki przy -10, bo musiałem iść na drugi koniec miasta. Zaczęło się od tego że trochę ponad 10 lat temu zacząłem czytać o hartowaniu organizmu. O wychodzeniu boso na śnieg lub zimną trawę, na kilka minut by pobudzić krążenie. Zacząłem chodzić na krótkie bose spacery, potem coraz dłuższe. Tak mi się to spodobało, że chodziłem coraz więcej i częściej. Obecnie chodzę boso cały czas i nie wyobrażam już sobie chodzić w butach.
Jesteśmy ewolucyjnie przystosowani do chodzenia boso. Chodzenie boso sprawia, że krok staje się bardziej uważny, jesteśmy bardziej świadomi otoczenia, czujemy także stopami. W stopie znajdują się zakończenia nerwów całego ciała, chodzenie boso to masaż stóp, który redukuje stres. A poza tym jest to niezwykle przyjemne, dzieci uwielbiają chodzić boso, a my, gdy dorastamy zapominamy, że będąc dorosłymi naprawdę możemy robić, co chcemy. Podczas pierwszego bosego spaceru czułem lekkie skrępowanie, w końcu wyłamujemy się z norm społecznych. Nie jest mi zimo w stopy, bo jesteśmy stałocieplni. Nasze ciała potrafią ogrzać się same, bardzo często jednak ubieramy się za ciepło, przegrzewamy się, a nasze leniwe organizmy „zapominają” jak ogrzać się samemu, tak jak nie używane mięśnie zanikają. Nie odrażają mnie brudne miejsca, jeżeli skóra się nie skaleczy to nic się nie stanie. Wracając do domu dokładnie myję stopy. Zawsze, gdy z jakiegoś powodu mam gorszy dzień to wychodzę na bosy spacer, najlepiej do parku na trawę. Bo jakimś czasie stres i całe napięcie ze mnie schodzi i czuję niezwykły przypływ energii (kawy nie pijam już od dawna). Gdy idę boso zdarza się, że słyszę: Cejrowski idzie. A w zimie to częste okrzyki przerażenia i że będę chory. A ja nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem chory. Stałem się spokojniejszy, bardziej radosny, nauczyłem się bardziej doceniać życie. Butów nie miałem na stopach od dawna. W szafie mam parę zimowych, na ekstremalne mrozy (oby nie nadeszły). Czasem mam lodowate stopy, gdy na dworze było po -5, -10, ale zimno samo w sobie nie jest nieprzyjemnym uczuciem. Nauczyliśmy się segregować doświadczenia na dobre i złe i uważamy, że skoro ciepło jest fajne to od razu klasyfikujemy zimno jako negatywne. Tak czy inaczej stopy szybko ogrzewają się same i nie ma potrzeby na żadne ciepłe kapcie.
Skomentuj