Ewa Sack o jedzeniu na dobry humor

Jedzenie poprawa humor! Jemy też oczami, dlatego czasem wystarczy przeskrolować jakiś blog kulinarny i od razu poczuć się lepiej i głodniej… O swojej pasji do gotowania i ulubionym jedzeniu opowiada Ewa Sack z bloga amerykaodkuchni.com.

Kim jesteś?

Ewa Sack: Polką mieszkającą w Nowym Jorku od ponad 20 lat. Prowadzę bloga amerykaodkuchni.com, który przybliża polskim czytelnikom tajniki amerykańskiej kuchni. A ta, wbrew pozorom, nie ogranicza się do frytek i hamburgerów.

Zawsze mnie „nosiło” (śmiech). Po maturze wyjechałam do Francji, mieszkałam w Paryżu przez prawie 7 lat. Tam też poznałam mojego męża i za nim podążyłam do USA.

Dopiero tu, w Stanach Zjednoczonych, kraju kuchni globalnej, po głębokim grzebaniu w duszy zrozumiałam, że gotowanie to to, co chcę w życiu robić najbardziej. Pracowałam w kilku restauracjach, od lat otwieram własną, ale życie wciąż rzuca mi kłody pod nogi – a to dzieci, a to mąż, a to pies, a to ja sama i strach przed skokiem na głęboką wodę. Stąd blog dający bezpieczne ujście mojej życiowej pasji – gotowaniu. Szkoda nie dzielić się przepisami na łatwe i pyszne dania, o których istnieniu czasem nie mamy pojęcia, ze względu na bariery językowe czy geograficzne.

Twój blog pęka w szwach od przepisów amerykańskich dań. Masz jakieś swoje ulubione?

Jestem samozwańczą mistrzynią kanapek oraz dipów. Uwielbiam podejmować gości, więc dip Zielona bogini, lekki, ziołowy, przyjazny najbardziej (nie)wymagającym kubkom smakowym, podany z bukietem warzyw, mam opanowany do perfekcji.

Podobno Amerykanie są grubi. To z powodu jedzenia?

Podobno? (śmiech) Amerykańska otyłość to temat rzeka. Koncept zbalansowanego, zdrowego odżywiania jest wielu ludziom kompletnie obcy. Półki sklepowe uginają się od gotowych dań o niebotycznie długiej liście składników, a panieruje się i smaży nawet masło.

Nie jestem ekspertem, ale wiem z własnego doświadczenia, jak trudno oprzeć się pokusom amerykańskiej kuchni. Porcje są ogromne, a ja wyrosłam na „nie odejdziesz od stołu, dopóki nie skończysz wszystkiego na talerzu”. Więc oczywiście szybciutko po przeprowadzce do Stanów przytyłam. Trzeba było niestety zakasać ciasnawe rękawy, a raczej porzucić tenisówki i wziąć się za siebie. Dziś moją ulubioną torebką jest „doggy bag”, czyli niedokończona porcja bezproblemowo zapakowana i zabierana z restauracji do domu. 

Amerykanie gotują w domu czy przygotowują posiłki z gotowych mrożonek i jedzą głównie w fast foodach?

Na pewno o wiele częściej niż w Polsce jada się poza domem. Niekoniecznie w fast foodach – w Stanach bardzo popularne są też diner’y, czyli restauracje przypominające polskie bary mleczne. Wygodne sklepowe gotowce – a gotowcem może być dosłownie wszystko, od śniadania po deser, mają wielkie grono zwolenników i są, nierzadko, całkiem smaczne. Ale gro Amerykanów gotuje w domu, tak jak wszędzie na świecie.  

A jak z kanapkami, to chyba ulubiona przekąska amerykanów. Zdradzisz jakiś przepis, na taką, która poprawia nastrój?

Moją faworytą jest kanapka Reuben – na gorąco, z peklowaną wołowiną, kiszoną kapustą, serem i sosem. Reubeny odkryłam we wspomnianym amerykańskim dinerze. Każda szanująca się, tradycyjnie amerykańska knajpa ma je w menu. Może nie są bardzo wyszukaną i ambitną propozycją, ale przecież każdy z nas potrzebuje czasem czegoś nieskomplikowanego, za to smakującego swojsko kojąco.

Amerykańska kuchnia kojarzy mi się z kurczakiem i frytkami, to prawdziwe skojarzenie?

Zdecydowanie nie – moim zdaniem królem jest jednak hamburger. A tak na poważnie, co kraj, co stan, co dom, to obyczaj. Tak naprawdę Stany Zjednoczone to zlepek nacji, kultur, a co za tym idzie kuchni świata, więc kurczak i frytki to zbytnie uogólnienie.

Ameryka to zlepek różnych kuchni. Z jakiego kraju potrawy lubisz najbardziej w amerykańskiej wersji? 

Przepadam za kuchnią azjatycką – tą zamerykanizowaną odrobinę mniej, bo jest często za słodka i mało subtelna. Mieszkam w Nowym Jorku, a do Chinatown mam dwa kroki, mogę więc przebierać zarówno w bardziej autentycznych restauracjach, jak i w zazwyczaj trudno dostępnych składnikach potraw. Następnie ciekawe przepisy staram się przełożyć na przystępny kulinarnie język, by ułatwić sprawę tym, którzy do przysłowiowego Chinatown mają trochę daleko (śmiech).

Lubisz jeść poza domem?

Uwielbiam stołować się poza domem! Najczęściej zamawiam wszelkie dania warzywne, bo jestem mało mięsożerna. Ale z reguły nie wybrzydzam, bo po godzinach przy garach bardzo cenię, gdy ktoś inny dla mnie gotuje.

Na twoim blogu znalazłam też przepis na smażone zielone pomidory. Czy one są niedojrzałe? To inspiracja z kultowego filmu i książki „Smażone zielone pomidory”, Fannie Flag?

Film był tylko pretekstem, bo zielone pomidory zawsze mnie intrygowały. Jako córka ogrodników, wychowana na przepięknych, soczystych i krwistoczerwonych malinówkach, nie mogłam pojąć, że gdzieś na świecie jada się niedojrzałe pomidory. Otóż jada się, panierowane i smażone, w Ameryce. Są przepyszne.

Przepis na kanapkę Reuben – Ewy Sack

SKŁADNIKI  

  • 8 pajd chleba żytniego lub pszenno żytniego, najlepiej z kminkiem
  • 20 dag posiekanej kiszonej kapusty
  • 20 dag sera żółtego w plasterkach (ja użyłam Edama)
  • 30 dag pieczonego schabu w plasterkach
  • 4 dag masła
  • kminek mielony (opcjonalnie)

Sos tysiąc wysp

  • 4 łyżki majonezu (czubate)
  • 1 łyżka ketchupu (czubata)
  • 1 łyżka bardzo drobno posiekanej pietruszki
  • 2 łyżki bardzo drobno posiekanego ogórka marynowanego na słodko
  • 1 łyżeczka tartego chrzanu (lub więcej, jeśli lubicie pikantne)
  • 1 łyżeczka sosu Worcestershire
  • szczypta słodkiej papryki
  • szczypta ostrej papryki (lub więcej, jesli lubicie pikantne)

INSTRUKCJE 

  • W miseczce mieszamy składniki sosu. Na dużej patelni rozgrzewamy część masła, kładziemy 1 pajdę chleba (lub dwie, jeśli jest miejsce!), na każdą kromkę kładziemy 1/4 sera, 1/4 schabu, 1/4 kapusty, polewamy 2 łyżkami sosu, przykrywamy drugą pajdą chleba. Przygniatamy lekko. Smażymy na średnim ogniu przez ok. 4 minuty, następnie dodajemy na patelnię trochę masła, kanapkę ostrożnie odwracamy i podsmażamy przez kolejne 4 minuty. Czynności powtarzamy w zależności od wielkości patelni/ilości kanapek:-) Jeśli nie mamy chleba z kminkiem, każdą kromkę posypujemy odrobiną mielonego kminku, jeszcze przed ułożeniem sera. Tak, wiem, jest trochę zabawy z wycyrklowaniem odpowiedniej temperatury smażenia, ale trzeba się uzbroić w cierpliwość i smażyć powoli, tak, aby ser się stopił, a kanapka nie spaliła. Przed podaniem kanapki kroimy na pół. Powodzenia i smacznego
Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: