
Autor ukochanych książek dla dzieci „Ferdynanda Wspaniałego” czy ” Proszę słonia”, na podstawie których powstały dobranocki. Autor słów wielu piosenek m.in. do serialu Wojna domowa czy hitów z czasów PRL-u „Nie bądź taki szybki Bill” czy „Cicha woda”. Za każdy tekst piosenki napisany dla żony, aktorki Marty Stebnickiej, brał od niej dwa tysiące złotych. 29 październik mija 12 lat od jego odejścia.
Miał być aktorem, został satyrykiem
Kern urodził się w 1920 roku w Łodzi. Był literatem, dziennikarzem i niedoszłym aktorem. Porzucił naukę w łódzkiej szkole filmowej, bo dostał etat w czasopiśmie „Przekrój”, którego redakcja mieściła się w Krakowie. Był z nim związany całe życie zawodowe. W jednym z wywiadów mówił:
Kiedy „Przekrój” się formował, czasy były koszmarne, bo panował nam ten z wąsami. Natomiast w „Przekroju” było nawet pogodnie, pomimo najrozmaitszych kłopotów – politycznych i niepolitycznych – których nigdy nie brakowało. […] Mieliśmy nawet swój język. Na przykład „napisać gruszkowo” znaczyło, że ma być primo: atrakcyjne dla czytelnika i secundo: tak, żeby nikt z nadzorców politycznych nie mógł się do tego przyczepić.
Ferdynand Wspaniały klasyk literatury dziecięcej
Dla młodszych czytelników był autorem kultowej i wciąż kochanej przez dzieci opowieści o Ferdynandzie Wspaniałym. Do napisania zainspirowała go suczka, boskerka Farsa. Opowiadał:
Miałem suczkę Farsę, która leżała przy moich nogach i bardzo grzecznie się zachowywała. Za to we śnie szczerzyła zęby, przebierała łapami i powarkiwała. Kiedyś pomyślałem sobie, iż pewnie śni się jej, że jest człowiekiem. Wziąłem długopis. Zapisałem to, co pies wymyślił.
„Ferdynard Wspaniały” był wielkim sukcesu wydawniczym, także poza krajem: doczekał się kilkunastu przekładów w tym na japoński, estoński, ormiański i hebrajski. To właśnie dzięki szalonym przygodom Ferdynanda Kern wybudował sobie dom na krakowskim Wzgórzu Salwatorskim. Psy odgrywały zresztą ważną rolę w życiu satyryka:
Pamiętam, jak kiedyś zjawił się nagle Tadeusz Łomnicki […]. Wyjąłem coś do jedzenia, wypiliśmy kielicha. Przy następnych toastach zaczęliśmy się nawzajem odznaczać medalami moich psów. Nagle wróciła Stebnicka, weszła do kuchni i oniemiała – całe popiersia mieliśmy obwieszone psimi orderami. To był niezapomniany wieczór.
Ten klasyk literatury dziecięcej pióra Ludwika Jerzego Kerna, z doskonale znanymi wielu pokoleniom ilustracjami Kazimierza Mikulskiego, został właśnie wydany przez Wydawnictwo Literackie – po raz pierwszy w jednym tomie! A wydania z lat 60. książeczek z przygodami Ferdynanda na internetowych aukcjach sięgają nawet do 400 złotych.

Kultowe piosenki z PRL-u wyszły spod jego pióra
Ludwik Jerzy Kern tworzył dla telewizji programy satyryczne (m.in. „Kernalia”, „Trzy tysiące sekund z Ludwikiem Jerzym Kernem” czy „Kuchenny walc”). Publikował też w tygodniku „Świat” oraz popularnych w czasach PRL-u pismach młodzieżowych: „Płomyczku” i „Płomyku”. Wielkim wzięciem cieszyły się piosenki z jego tekstami („W kalendarzu jest taki dzień”, „Lato, lato”, „Wojna domowa”, „Nie bądź taki szybki Bill”, „Cicha woda”), wykonywane przez Mieczysława Fogga, Marię Koterbską i Halinę Kunicką.
Szlagierami stawały się głównie te utwory, które trafiały do filmów, na przykład „Szatana z siódmej klasy” i serialu z lat 60. „Wojna domowa”. Jak głosi anegdota, za każdy tekst piosenki napisany dla poślubionej w 1954 żony, aktorki Marty Stebnickiej, Kern brał od niej – jak twierdził – dwa tysiące złotych. Po czym ona je odbierała od niego na tak zwane życie.
Żeby być prawdziwym lirycznym poetą, trzeba być duchowym ekshibicjonistą. A mnie taki striptiz przeszkadza. Gdybym został aktorem, także musiałbym się psychicznie rozbierać i pokazywać wnętrze swojej czaszki. Bez tego nie można być dobrym aktorem ani poetą lirycznym. Uratowała mnie satyra i ironiczne spojrzenie.
Ludwik Jerzy Kern zmarł w 2010 roku w szpitalu po długiej i ciężkiej chorobie. Pochowany został w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Skomentuj