
Książka Kto tu rządzi? Demokracja od podwórka (patronat nad nią objął m.in. Instytut Praw Dziecka) w prosty sposób przybliża młodemu czytelnikowi polityczne zasady rządzące światem dorosłych (nie zawsze uczciwe). Rozmowa z autorką książki: Grażyną Bąkiewicz.
Tracimy to, o czym napisała pani książkę. Demokrację?
Nie byłabym taką czarnowidzką. Jak zawsze w podobnych sytuacjach trochę tracimy, a trochę zyskujemy. Już sam fakt, że widzimy stratę czegoś, oznacza, że zaczynamy to rozumieć i doceniać. Wcześniej demokracja jakoś mało nas obchodziła. Kojarzyła się z koniecznością pójścia na wybory, co dla wielu było zbędną uciążliwością. Brak chęci usprawiedliwialiśmy przekonaniem: Bo i tak nic od nas nie zależy! Tłumaczyć nas mogą naleciałości po komunie, bo na to, co nazywano wtedy „demokracją” wpływu rzeczywiście nie mieliśmy. Co prawda wywalczyliśmy sobie tę prawdziwą, za co podziwia nas świat, ale wątpliwości pozostały. I dopiero teraz, gdy po kawałeczku ucinane są elementy naszych praw i możliwości, zaczynamy czuć, że tracimy coś niezwykle cennego, co jest nam potrzebne do życia jak powietrze. Nagle dowiadujemy się, do czego potrzebny był Trybunał Konstytucyjny, albo że Konstytucja, cienka książeczka, którą w szkole pokazywała nam pani od Wos, to podstawa funkcjonowania państwa, albo że wystarcza nocna zmiana jakiegoś zapisu, byśmy obudzili się w innej rzeczywistości, albo że … Powoli zaczynamy uświadamiać sobie, że jesteśmy demokratycznymi analfabetami, którymi łatwo manipulować. Zrozumienie tego faktu, to już spory zysk. Demokracja to w końcu forma gry, w której jeden wygrywa, drugi przegrywa, co odkrywają bohaterowie mojej książki. Ale będzie przecież kolejna runda. Zapytam w tym miejscu, czy znacie Państwo zasady tej gry? Jeśli nie, to najwyższa pora zapoznać się z nimi. I o tym właśnie jest książka „Kto tu rządzi? Demokracja od podwórka”. Co prawda przeznaczona jest dla dzieci, ale warto poczytać razem z nimi, by odświeżyć sobie wiedzę o systemie, regułach i zagrywkach, które mogą zastosować przeciwnicy. A może przykład moich bohaterów sprawi, że sami poczujecie się graczami i rezygnując z obojętnej obserwacji, zapragniecie w tej grze świadomie uczestniczyć? I to właśnie jest ów zysk, o którym na początku wspomniałam.
Dlaczego napisała Pani książkę o demokracji? Przecież żyjemy w wolnym kraju, choć nawet dzieciaki – postacie z książeczki wątpią…
Dzieci- bohaterowie książki dziwią się, owszem, że żyją w demokratycznym kraju, ale ich zdziwienie nie wynika z ironii, a z czystej niewiedzy. Tak mało mówi się u nas o demokracji, szczególnie w pozytywnym znaczeniu. Starsze pokolenia częściej używały tego pojęcia, bo walczyły o to, by Polska stała się takim właśnie krajem – z mnóstwem praw i wolności dla wszystkich. I taki stworzyli. Dzisiejsze dzieci urodziły się w wolnym, wymarzonym przez wiele pokoleń raju, ale mało kto z nimi o zdobyczach demokracji rozmawia. Jeśli już to w kontekście pomówień, jadu, nienawiści. Ktoś się uparł, by obrzydzić nam to pojęcie i ludzie nie wiedzą, czy wypowiadanie słowa na d jest jeszcze legalne, czy już nie, a może to coś nieprzyzwoitego, od czego lepiej trzymać się z daleka. Podczas Targów jedna z recenzentek stwierdziła, że nie weźmie do ręki książki, w tytule której jest słowo „demokracja”. No hej, to lekko przerażające! W takiej atmosferze dorasta młode pokolenie Polaków i nic dziwnego, że nie wiedzą, jak się w tej gmatwaninie odnaleźć.
Po to właśnie napisałam tę książkę, by jednym przypomnieć, a innym wyjaśnić, o co z tą demokracją chodzi: co to jest, jak działa, jakie ma zalety, jakie wady. Robię to w najprostszy możliwie sposób, poprzez przygody grupy dzieci z jednej ulicy. Mają przeróżne charaktery, ale chcą stworzyć miejsce do zabawy, gdzie będą czuć się dobrze i to wszyscy, a nie tylko ci najwięksi i najsilniejsi! Bawiąc się, ustalają zasady, proste i logiczne, bez kombinowania. I co się okazuje? Tworzą mini, ale demokratyczne państwo. Jak sobie poradzą z utrzymaniem tego systemu? Przekonajmy się, ale uprzedzam, że nie zawsze jest słodko. Obserwując perypetie tych książkowych dzieci, uczymy się, jak funkcjonuje demokratyczne państwo. W zrozumieniu pojęć pomaga nam Marchewa, postać komiksowa. Bo książka obok fabuły, ma drugą warstwę – rysunkową, a Marchewa, nauczycielka, tłumaczy i objaśnia wszystko, co skomplikowane. Po takiej lekcji wszystko staje się jasne.
Znamy slogan: Dajcie mi władzę, a ja was urządzę! To jak tu rządzić?
Jak rządzić? Oleśka, bohaterka książki powiedziałaby – uczciwie i sprawiedliwie, tak żeby dobrze żyło się wszystkim, a nie tylko wybranym. A jest to możliwe, bo demokracja to rządy prawa. Nadrzędną władzę sprawuje nie król, nie car, ani żaden prezes, ale PRAWO, które sami ustalamy.
I to nie żart, ani dziecięce bajdurzenie, bo demokracja to system, który funkcjonuje na zasadzie umowy społecznej. Oleśka i reszta dzieci też się umawiają, spisują to i zaczynają działać według ustalonych zasad. Wybierają spośród siebie tych, którzy czasowo, w imieniu reszty zarządzają miejscem zabaw. I to działa.
Demokracja to najlepszy z dotychczas wypróbowanych systemów rządzenia. Proces jej wymyślania i tworzenia trwa już kilka tysięcy lat, co też można prześledzić w komiksowej warstwie książki. Zaczęli starożytni Grecy, a swoje doświadczenia dorzucały narody całej Europy, w tym Polacy. My na własnej skórze sprawdziliśmy, do czego doprowadza zawłaszczanie praw przez jedną grupę społeczną albo jak kończą się eksperymenty z jednogłośnym zatwierdzaniem ustaw (liberum veto).
Oczywiście, demokracja nie jest idealna. Ma jeszcze sporo niedociągnięć i wad, ale przecież proces jej tworzenia jeszcze się nie skończył. Nadal nie ma jednolitego wzoru i każdy kraj tworzy demokrację na swoje wyczucie. Stąd tyle dyskusji, jak powinno działać to czy tamto. Ale podstawowe zasady są wszędzie jednakowe i tak proste, że potrafią wymyślić je nawet dzieci: równość wobec prawa, wolność wyboru, sprawiedliwość, uczciwość, tolerancja.
Wiadomo, że nie da się zadowolić wszystkich, bo jesteśmy różni, mamy inne cele i pragnienia. Ale jedną z zasad demokracji to prawo do różnorodności. To przecież bogactwo, a nie przeszkoda, co zauważają nawet dzieci.
Taki cytat z książki „Do tworzenia solidarności grupy najlepiej nadaj się jakaś idea. W przeszłości była to najczęściej religia lub legenda”. Inaczej się nie da?
Pewnie się da. Może być to zagrożenie z zewnątrz i grupa też się solidaryzuje. Może być jakiś wróg wewnętrzny, którego szukamy, by go wykluczyć. Wtedy też następuje jakaś forma scalenia. Tyle że elementem łączącym jest wtedy jedynie strach, a gdy on minie, to więzi łączące grupę słabną, a czasem całkiem znikają. Natomiast idea jest wieczna, a przynajmniej długotrwała. Ona sprawia, że bez poganiania dążymy do wspólnego celu. W mojej książce tą ideą jest skarb, którego szukają bohaterowie, przy czym nie wiadomo, co nim jest i czy w ogóle istnieje. To kolejna z zagadek, do rozwiązania której zmierzamy, zdobywając po drodze wiedzę o demokracji.
Kolejny cytat „Być fajnym nie znaczy robić to, czego chcą inni, ale być w porządku wobec wszystkich”. To chyba niemożliwe…
A jednak! Być w porządku wobec wszystkich, to nic innego, jak być zwyczajnie przyzwoitym. Owszem, wymaga to wysiłku i dobrej woli, ale jest możliwe i daje dobre efekty. Gorzej, gdy ktoś uzna, że przyzwoitość to przeżytek i próbuje nieuczciwych metod. W książce jest ktoś taki, a jakże! Psuje zabawę dla własnej korzyści, satysfakcji, a może z czystej złośliwości. Szkoda, że zyskuje sympatyków, bo gdy niszczą PRAWO, przestaje też funkcjonować umowa społeczna, a wtedy tworzy się chaos i już po zabawie. Więc może warto, zanim coś zniszczymy, przypomnieć sobie, co to znaczy być w porządku wobec wszystkich.
Demokracja to piękne hasła: równość, uczciwość, tolerancja, wolność wyboru i sprawiedliwość. Eh… pięknie to brzmi. Z czym-my naród mamy dziś największy problem? Co może pomóc, by demokracja świeciła porządnie w Polsce?
No cóż, nie czuję się żadnym autorytetem od dawania rad. Mogę jedynie posłużyć się doświadczeniami bohaterów mojej książki. Dla Oleśki i jej przyjaciół równość wobec prawa jest super i nikt nie ma co do tego wątpliwości. Podobnie jest z wolnością wyboru. Świetna sprawa! Sprawiedliwość też nie sprawia im kłopotu, bo nawet nie znając kodeksów, czują, co jest w porządku, a co nie jest. Z uczciwością radzą sobie całkiem nieźle (oczywiście nie wszyscy). Gorzej jest z tolerancją, nad nią muszą jeszcze popracować. Ale rada jest prosta. Zanim zacznie się wyśmiewać i krytykować innych, wystarczy przypomnieć sobie pewną ponadczasową zasadę: szanuj bliźniego swego jak siebie samego.
Szanujmy się więc w tym Nowym 2023 Roku, a może wyniknie z tego coś dobrego.
Wspomnę jeszcze, że bohaterka książki znajdzie skarb, ale nie zdradzę, co nim jest. Ona sama nie bardzo wie, co miałaby z tym fantem zrobić – pokazać wszystkim, czy zostawić na lepsze czasy, gdy wszyscy dojdą ze wszystkimi do porozumienia. A może Czytelnicy zechcą pomóc Oleśce i poradzą, jaki powinien być jej kolejny krok. Zapraszam do zabawy i życzę Wszystkim powodzenia w Nowym Roku.
Grażyna Bąkiewicz: historyk, pedagog. Miłośniczka historii, która swoje hobby przekuła na wykonywany zawód – przez wiele lat pracowała jako nauczycielka historii, dziś – pisze książki, także historyczne. Tworzy dla dzieci, nastolatków i dorosłych. Nominowana do nagrody IBBY i do nagrody Srebrnego Kałamarza, przyznawanej przez Fundację Zielona Gęś. Jej powieść dla młodzieży O melba! uznana została Książką Roku, zaś Korniszonek, powieść dla dzieci, otrzymała honorowe wyróżnienie Poznańskiego Przeglądu Nowości Wydawniczych przyznawanego przez Bibliotekę Raczyńskich. Powieść historyczna Mówcie mi Bezprym została wyróżniona w konkursie Książka Roku 2016 Polskiej Sekcji IBBY.
Skomentuj