
Annę Hajduk-Rynkowicz, pianistkę, wielbicielkę Fryderyka Chopina złapałam na wywiad o muzyce, trwającym Konkursie Chopinowskim i emocjach – w pociągu. Pianistka jechała na zajęcia, gdzie studiuje grę na instrumentach dawnych, takich, na jakich grał sam Fryderyk.
Oglądasz zmagania uczestników Konkursu Chopinowskiego dwa razy dziennie?
Śledzę w całości! Poświęcam na to swój czas, nie tylko z powodu miłości do Chopina, ale jestem ciekawa wykonań, jakie mogą się jeszcze zdarzyć…
Co nowego można jeszcze zaproponować w tak znanych utworach?
Przykładowo, Fryderyk Chopin zapisał tempo grania jako lento, czyli wolno, a uczestnik odczuwa to trochę szybciej. Kiedy w przekonujący sposób to opowie, wtedy jego muzyka nas przekona. Zadaniem pianisty jest, by jak najdokładniej przenieść zapiski Fryderyka, ale potem stworzyć taką opowieść, by była przekonywująca. Albo Chopin napisał Crescendo do forte, czyli trzeba zgłośnić do forte, czyli rozwinąć dźwięk, dojść do kulminacji, a ktoś zagra odwrotnie, dojdzie do niej ciszej. W takich momentach nasze ucho się wyostrza. Gdy ktoś zrobił to pięknie i nie mamy odczucia, że pianista nie zrozumiał tego utworu, to okazuje się, że zagrał w sposób bardzo oryginalny i wymykający się schematom. Wtedy można się zastanawiać czy sam Chopin nie byłby poruszony taką interpretacją.
W sumie to nie wiemy, jak grał Chopin. Nie ma nagrań…
Nie zostawił po sobie żadnych wytycznych w formie większego kompendium. Wskazówki możemy znaleźć w jego listach pisanych do arystokratów, uczennic, rodziny czy w przekazach uczniów Chopina. Jedną z najważniejszych są jego słowa: graj tak, jakbyś śpiewał na fortepianie. Idea Bel canto była u Chopina nadrzędną! Jej istotą jest osiągnięcie na instrumencie naturalności pochodzącej z piękna ludzkiego głosu i wirtuozerii wokalnej.
Trudne zadanie mają uczestnicy konkursu…
Najważniejsze jest poznanie kompozytora na podstawie źródeł dostępnych. Potem jest tak, jak podczas czytania powieści. Wyłania się z niej sylwetka bohatera i sami sobie wyobrażamy, np. jak on się porusza czy śmieje…
Według ciebie jakim był człowiekiem?
Bardzo zabawnym. Jako dziecko pisał wesołe teatrzyki, które wystawiał wspólnie z siostrą w czasie świąt albo odwiedzin ważnych gości. Potem wiadomo, doznawał zawodów miłosnych, tęsknoty za krajem, bliskimi i to jest do usłyszenia w jego utworach. Zachwyty, fascynacja miłością i różne jej odcienie zdominowały jego twórczość.
Uczestnicy konkursu to przeważnie młodzi ludzie. Mówią w wywiadach, że lubią poza graniem na fortepianie grać w gry komputerowe. Gdzie ta romantyczność…
Dlatego jest to dla nas – współczesnych ludzi bardzo trudne zadanie, bo wymaga od nas uruchomienia pokładów wyobraźni o prawie niedostępnych rzeczach, takich jak: pisanie listów czy noszenie jak w epoce romantyzmu strasznie ciężkich strojów (przy okazji Chopin lubił się dobrze ubrać, wydał sporo na elegancką garderobę). Oczywiście może być tak, że ktoś podejdzie do konkursu świeżym okiem, bez kontekstu historycznego i zagra coś pięknego. Ludziom romantyzm kojarzy się głównie z uczuciem, a ono jest dostępne każdemu człowiekowi. Nam pianistom chodzi przede wszystkim o to, by porwać ludzi swoją muzyką, przekazywać to, co napisał Chopin. Gra na fortepianie jest sensem życia dla wielu! To od razu się czuje.
Trzeba mieć dobry słuch…
Zdarzają się na tegorocznym konkursie wykonania takie niepodszyte niczym, czegoś w nim brakuje. Może gra jest za szybka lub za ciężka. Ale są też występy niezwykłe, gdy ktoś stworzy, na przykład jak w malarstwie wielką perspektywę, co mnie osobiście bardzo wzrusza, że nawet płaczę. Tak było jak grał Kyohei Sorita z Japonii. Łzy stanęły mi w oczach nie w czasie spokojnych momentów jego występów, tylko w Scherzu b-moll, gdy przyszła burzliwa kulminacja. To jest właśnie magia muzyki.
Brałaś udział w Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim na Instrumentach Historycznych. Grałaś na takim instrumencie jak Chopin. Ciekawe jakby on zareagował na nowoczesny sprzęt.
To był zupełnie inny dźwięk, bo dzisiejsze fortepiany są zbudowane z cięższych materiałów. Dawniej było to głównie drewno i struny. Dźwięk miał inną naturę. Był intymny, a jednocześnie bardziej plastyczny, żywy. Myślę, że Chopin doceniłby nowoczesne fortepiany, bo Bach, który miał okazję poznać fortepiany zbudowane już inaczej niż na początku jego epoki, powiedział: zachwycam się, to jest przyszłość. Nawet napisał serię utworów na te nowe wtedy.
Chopin nie lubił dużych sal koncertowych… konkursy to chyba nie jego bajka.
Też nie lubię konkursów, bo jest w nich rywalizacja, a nie święto muzyki. Wychodzisz na scenę, by być ocenionym. Tak, Chopin wolał kameralne występy na salonach. Mówił, że dusi się w wielkich salach koncertowych. Uwielbiał salony, tam czuł intymną atmosferę i tę niezwykłą więź ze słuchaczami.
Myślisz, że poradził sobie w dzisiejszych czasach?
Prawdopodobnie wyjeżdżałby na wieś, jak najczęściej, a z drugiej strony, dostałby nieporównywalnie lepszą pomoc medyczną i byłby z nami dłużej.
Właściwie za co tak kochasz Chopina?
Kiedy go słucham, czuję się jakbym wracała do domu. To nie jest zakurzony świat, ale taki, który za każdym razem mnie zaskakuje, a jednocześnie sprawia, że jestem bezpieczna. W jego muzyce jest też mój język uczuć. Nie taki ułożony, ale trochę z rubato, elastyczne operowanie czasem, nieoczekiwany i zaskakujący.
Skomentuj