
Telefon komórkowy czy nawet telewizor, niektóre dzieci widzą po raz pierwszy dopiero w szkole. Często jedyny kontakt z nauką mają w jednostce prowadzonej przez Polkę i jej męża Hindusa. Po pandemii wielu uczniów nie wróciło do nauki. Zajęli się pracą, by pomóc rodzinie nie utonąć w biedzie. Zdolne dziewczynki, zapominają o marzeniach, bo zgodnie z tradycją, powinny wyjść za mąż…. To jakiś żart? Nie. Tak wygląda życie biednych dzieciaków w Indiach w 2023 roku.
Przynależność do danej kasty następuje automatycznie przez urodzenie. Nie można jej uzyskać przez małżeństwo, zasługi czy wzbogacenie się (kasta nie ma nic wspólnego ze statusem ekonomicznym). Nazwisko bardzo często stanowi nazwę kasty, np. Gandhi (sprzedawca perfum), Dhobi (pracz). (źródło: wikipedia)
Szkołę dla biednych dzieci w Agrze, Zuzanna i jej mąż Anil odziedziczyli w spadku…
– W 1960 roku mój teść założył szkołę, którą prowadził do końca życia. Po jego odejściu przyjęła nazwę założyciela: Szkoła im. Dr. Subhash Gupta – mówi Zuzanna Gupta.
Pani Zuzanna swojego męża poznała w Polsce.
– Anil przyjechał do Polski, by zrobić doktorat z Chemii i został na 30 lat – opowiada ze śmiechem.
Po śmierci ojca, oboje zrezygnowali z wygodnego europejskiego życia, aby wspólnie poprowadzić szkołę dla biednych dzieci.
– Nie chcieliśmy nawet myśleć o tym, co by się stało, gdyby nagle te wszystkie dzieci zostały zostawione same sobie, bez szans na zakończenie edukacji – dodaje.
Jak funkcjonuje szkoła i kim są uczniowie?
Prowadzą przedszkole, zerówkę, szkołę podstawową, gimnazjum i liceum. W szkole 18 nauczycieli uczy ponad 400 uczniów w wieku od 3 do 20 lat
– Przyjmujemy dzieci w różnym wieku. Jakiś czas temu zatrudniliśmy do pracy panią do sprzątania szkoły. Przy okazji dołączyli do nas jej synowie. Mieli około 14-15 lat. Nie umieli czytać ani pisać. Zaczynali od zerówki. Trochę przyśpieszyliśmy ich nauczanie i po dwóch latach są w 4 klasie – tłumaczy pani Zuzanna.
W Indiach państwowych szkół jest tylko 5 %. Dostanie się do nich graniczy z cudem. Pani Zuzanna i jej mąż prowadzą szkołę prywatną, można powiedzieć, że prawie charytatywnie.
– Nie dostajemy żadnej pomocy od państwa czy urzędników. Wszystko musimy opłacić sami, zaczynając od pensji nauczycieli, przez opłaty za media, remonty i opłaty państwowe. Oczywiście rodzice uczniów starają się płacić za naukę swoich dzieci, ale wiadomo, z tym to bardzo różnie bywa. Pobieramy minimalne opłaty od 40 do 100 dolarów rocznie. Wsparcie dostajemy od przyjaciół, którzy nas odwiedzają – ich przyjaciół i znajomych. Zdarza się, że pomagają nam całkiem obce osoby. Dostarczają prezenty dla dzieci, przybory i artykuły szkolne. Za każdą pomoc jesteśmy wdzięczni.
Uczniami są dzieci drobnych sklepikarzy, robotników, osób sprzątających, pracowników fabryk zatrudnionych na niskich stanowiskach, sprzedawców lodów itp.
– Pandemia całkiem położyła ich dochody. Turystyka się nie odrodziła w naszym rejonie. Handel też z tego powodu się zmniejszył. Właściciele nie zatrudniają, bo nie mają zysków. Pracując w fabryce, nie zarabiają kokosów i nie stać ich, by pięcioro dzieci posyłać do szkoły. Po zakończeniu pandemii, jeździliśmy z mężem po domach, prosić, żeby dzieci wróciły do nauki. Większość odmówiła. Wolą, by dzieci pracowały – opowiada ze smutkiem.
Jedna kawa kontra koszt miesięcznej nauki
Pani Zuzanna nie chce opowiadać historii konkretnych uczniów, bo komentarze w Internecie bywają bezwzględne.
– Jest im wystarczająco trudno, bo zmagają się z tym skąd są i jaką mają sytuacje.
Opowiada, że syn pracownicy szkoły dostał wózek inwalidzki.
– Ma 19 lat i pierwszy raz na tym wózku był poza domem – dodaje krótko i kończy temat.
Przygniatająca jest świadomość, że przyszłość niektórych dzieci w Indiach zależy od 20 złotych miesięcznie (to często tyle, ile niektórzy wydają na codzienną kawę w kawiarni).
– Od lat mieszkam w Indiach, ale nadal nie mogę patrzeć na biedę. Do tego nie można się przyzwyczaić. Kiedy czasem odwiedzam dzieci w domach, przez kolejny tydzień odchorowuję te wizyty. Szczęśliwi są ci, którzy mają swoje lokum z dziada pradziada. To przeważnie jeden pokój (3 metry na 2), gdzie żyje 7 osób. Łóżko jest jedno, a reszta to materace, które w ciągu dnia stawiają pod ścianą, by można było się poruszać po mieszkaniu. Gotują zwykle na dworze – opowiada.
Wiele rodzin nie ma telewizora, telefonów komórkowych. Znajomi pani Zuzanny podarowali szkole telewizor.
– Puszczamy młodszym uczniom bajki, filmy naukowe. Pokazujemy jak wygląda świat. Niektórych zadziwia widok samolotu, kiedy widzą go po raz pierwszy na ekranie.
Pani Zuzanna mimo tych ciężkich sytuacji, nie wyobraża sobie, by zostawić pracę w szkole, bo to odebrało by jej poczucie spokoju.
– W szkole zajmuję się, nazwijmy to stroną rozrywkową. Organizuję konkursy, koordynuję przesyłki paczek z Polski czy zagranicy. Czasem prowadzę zajęcia plastyczne. Nie jestem specjalistką, ale każdy po edukacji w polskiej szkole, co nieco wie o rysowaniu. Z przyczyn finansowych nie mamy zajęć artystycznych: muzyki czy wspomnianej plastyki, bo nie stać nas na zatrudnienie nauczycieli do tych przedmiotów.
Ślub czy realizacja marzeń?
Jakie są szanse, by dzieci z biednych domów, kontynuowały naukę. Czy planują dostać się na studia?
– Bardzo rzadko, bo większość kierunków jest płatna. Mamy zdolne dzieci, które dostają wysokie oceny na egzaminach państwowych, ale wszystko rozbija się o pieniądze. Choć możemy się pochwalić, że wyszedł z naszej szkoły lekarz, policjant i polityk lokalny wyższej rangi.
Pani Zuzanna i jej mąż mają nadzieję, że choć zdana matura będzie szansą dla wielu uczniów.
– Jak nie od razu, to może za jakiś czas wykiełkuje w ich życiu, coś dobrego? Wybiją się! Może znajdą lepszą pracę, niż tą, którą wykonują ich rodzice? – zastanawia się, a w jej głosie czuć nadzieję. Po chwili jednak pochmurnieje, bo przypomina sobie, że trudniej będą miały w realizacji planów czy nawet marzeń dziewczynki. Po ukończeniu szkoły większość z nich będzie musiała, zgodnie z ustaleniami rodziny, wyjść za mąż.
– Tak się kończą marzenia wielu z nich, ale ostatnio… Tegoroczne maturzystki powiedziały mi, że nie chcą wychodzić za mąż. Chcą żyć po swojemu. Pięknie malują obrusy ręcznie, więc zachęcam je do założenia firmy. Myślę, że turyści by je kupowali.
Podpaski czy obiad dla całej rodziny?
Młode dziewczyny mają też inne problemy w Indiach. Są związane ze zdrowiem i dostępem, przykładowo do lekarza czy odpowiednim zabezpieczeniem się podczas miesiączki.
W Indiach podobnie jak w przypadku państwowej edukacji, tragicznie wygląda sytuacja z służbą zdrowia.
– Kolejki są tak duże, że nie wiem czy ktoś dożywa, kiedy wreszcie dostaje się do lekarza. Kiedy dziewczynki mają miesiączkę, przeważnie, nie przychodzą do szkoły. Podpaski kosztują 70 rupii, czyli tyle co buty i obiad na 3 dni. Tyle w temacie… Kiedyś dostaliśmy do szkoły transport podpasek, więc rozdawałam uczennicom paczkę, co miesiąc – podsumowuje smutno pani Zuzanna.
Indie to kraj pełen skrajności. Zamieszkują go też niezwykle bogaci mieszkańcy. Dlaczego nie chcą pomagać biedniejszym?
– Ludzie, którzy w miarę dobrze zarabiają, myślą o swoich potrzebach. Oszczędzają pieniądze na służbę zdrowia, edukację własnych dzieci. To kosztuje majątek! Znam też (nawet w rodzinie mamy), bardzo bogate osoby, ale one nie są zainteresowane pomaganiem. Dla Hindusów to naturalne, że są biedni i bogaci. Mieszkańcy Indii w większości przypadków, nie mają takiego odruchu, jak my, kiedy widzimy, że ktoś ma gorzej, więc chcemy mu pomóc. To mało indyjskie myślenie – tłumaczy pani Zuzanna.
Inność w Indiach jest pociągająca. Przerażający realizm boli
Trudno się żyje w niektórych stanach w Indiach, nie tylko rodowitym mieszkańcom. Syn pani Zuzanny ma 5 lat, a od 3 roku życia, można powiedzieć, że przestał być dzieckiem.
– Kiedy przyjeżdża ze mną na dłużej do Polski i zaczyna chodzić tu do szkoły, to nie chce wracać. W Indiach stawia się przede wszystkim na edukację. Zabawki stoją na półkach w klasach, ale dzieci się nie bawią, bo nauczycielom szkoda na to czasu. W naszej szkole dzieci oprócz nauki, również się bawią. Organizujemy i studniówkę i bal karnawałowy dla maluchów. Tego w innych szkołach w Indiach nie ma.
Z przyjaźnią też jest ciężko, bo system kastowy jest wciąż aktualny.
– Moja córka bawi się z dziewczynkami w szkole, ale już po niej nie może. Nie wynika to, z naszego nastawienia, ale dzieci w Indiach mają wpojone, że mogą zadawać się tylko z równymi sobie – dodaje.
Indie to kraj kontrastów.
– Kiedy jeżdżę przez moje miasto Agrę, widzę Tadź Mahal – indyjskie mauzoleum wzniesione na pamiątkę przedwcześnie zmarłej, ukochanej żony. Obiekt bywa nazywany świątynią miłości. Przepiękna budowla. Wokół piękne zielone drzewa, co chwilę ktoś sprząta. Jadę dalej… w głąb miasta. Widzę zapadające się budynki, widok jakby po apokalipsie. Chodzące zwierzęta po ulicy, pełno odchodów. Nikomu to nie przeszkadza, dla mieszkańców, to normalne. Przyziemne sprawy są trudne. Natomiast kocham w Indiach zabytki, świątynie i tradycje: przykładowo wesela. To przepiękne uroczystości. Fascynują mnie też stroje hindusek, piękne suknie i sari, ale… noszenie sari nie jest łatwe. Okręcić się w ten 7 metrowy kawałek materiału w 40 stopniowym upale? Jest ciężki i nie przepuszcza powietrza. Są na nim ozdoby, więc jest co dźwigać. Do tego dochodzą naszyjniki, bransoletki itd., więc poruszać się w tym, nie jest łatwo. Kiedy rozmawiam z noszącymi je kobietami, mówią, że wolałyby chodzić w spodniach, ale na to, nie pozwalają mężowie czy rodzina.
Pani Zuzanna dodaje też, że piękno w Indiach ma dwa oblicza. To co my widzimy i co czują ludzie-mieszkańcy, który żyją w nich na co dzień.
I my możemy pomóc tym dzieciom:
Dzień dziecka w Indiach.
W tym dniu ze zbiórki zostały zakupione i rozdane dzieciom swetry, na zimę do mundurków.
Ponieważ nie każde dziecko mogłoby sobie pozwolić na zakup swetra na zimę, zdecydowaliśmy że to będzie piękny prezent od Was w tym szczególnym dniu jakim jest Dzień Dziecka.
To bardzo ważne dla dzieci aby było ciepło i aby mieć kompletny mundurek żeby nie odstawać od innych z braku pieniędzy.
Dziękujemy bardzo za Wasze Wielkie Serca Dla tych dzieci
Zostały też rozdane słodycze
( źródło Facebook: Edukacyjne wsparcie ubogich dzieci Im.Dr.Subhash Gupta)
Skomentuj